Do kupna Switcha przymierzałem się bardzo długo, rozmyślałem, kalkulowałem, aż w końcu pod wpływem wpisów na Twitterze o Animal Crossing zapadła decyzja – Biorę. Jeśli śledzicie moje socjalki to wiecie że ten zakup był niesamowicie trudny, najpierw zamówiłem konsolę w Media Markcie, który po tygodniu zwodzenia mnie w końcu zamówienie anulował. No, nie będę już się nad tym biednym sklepem znęcał. Z ratunkiem przyszedł X-Kom który szczęśliwie spod ziemi wykopał mi Switcha którego pragnąłem – Tego w wersji z Animal Crossing.
Za mną dwa tygodnie spędzone z konsolą Nintendo, więc postanowiłem w końcu spisać swoje wrażenia z obcowania z tym sprzętem. Powiem to już na początku – Nie żałuję ani złotówki wydanej na to cudo. Czym jest Switch to chyba mówić nie muszę, hybryda konsoli przenośnej i stacjonarnej, można na niej grać w fotelu przed telewizorem, można też robić to leżąc w ogrodzie podlewając kwiatki. Przetestowałem oba sposoby, i jeden i drugi ma swoje wady i zalety.
Pstryk nie jest demonem prędkości i gigantem wydajności, to sprzęt zdecydowanie słabszy pod względem swoich bebechów od takiego Playstation 4 czy Xboxa One, co jednak nie znaczy że jest gorszy. Na dużym telewizorze gry wyglądają dobrze, co prawda objawia się wtedy właśnie moc konsoli, nowsze gry nie wyglądają tak efektownie, jednak naprawdę nie ma na co narzekać. W trybie przenośnym, na małym ekranie konsoli, jest już jednak naprawdę cholernie dobrze, wspomniany ekran skutecznie maskuje wszelkie ograniczenia, a gry wyglądają świetnie. Największą różnice w oprawie zauważyłem przy recenzowanym niedawno Hard West. Grając na telewizorze widać było że gra ma już swoje lata na karku, nie wyglądała źle, aczkolwiek czuć było że tytuł świeży nie jest. Kiedy jednak przesiadłem się na mały ekran Switcha czułem jakby ktoś strzelił mnie w łeb, a oczy zaczęły odbierać obraz tak jak powinny.
Ekran o wielkości 6,2 cala sprawia się tutaj bardzo dobrze, mimo że nie imponuje wielkością, to jakości obrazu nie mogę nic zarzucić. Mimo mniejszej rozdzielczości, bo w trybie przenośnym to 720p, gry wyglądają moim zdaniem lepiej niż przy graniu na telewizorze, mimo że wtedy gramy w 1080p. Przyznam szczerze że wolę grać na mniejszym ekranie konsoli, mogę się wtedy wygodnie rozwalić gdzie mi się podoba, w łóżku, w ogrodzie, czy czekając aż żona zrobi zakupy, to jest chyba największa zaleta tego cudeńka, mobilność.
Szczerze jestem zaskoczony kontrolerem, właściwie to kontrolerami, ale o tym później. Sprzęt obsługujemy Joyconami, możemy albo przypiąć je do konsoli po obu stronach, albo trzymać każdą jego część w innej ręce, albo spiąć je do gripa dołączonego do zestawu, wtedy zyskujemy coś na kształt klasycznego pada. Najlepiej gra mi się kiedy Joycony są przypięte do konsoli, to chyba najwygodniejsze rozwiązanie zaraz po gripie, na tym drugim jednak gram głównie przy telewizorze. Najmniej wygodne dla mnie jest granie trzymając Joycony w obu rękach, może jednak nie trafiłem jeszcze na dobrą grę przy której to by się sprawdziło.
Joycony są dwa, to tak jakby przeciąć pada i zrobić z tego pojedyncze kontrolery. Wielką zaletą tego rozwiązania jest to, że jeśli chcemy pograć w co-opie nie musimy wydawać pieniędzy na dodatkowego pada, każdy może zabrać jedną połówkę i grać jak na pełnoprawnym kontrolerze. Bałem się że pad/pady w Switchu będą dla mnie za małe, mam grabiaste łapy i obawiałem się tego że będzie niewygodnie, na szczęście jednak moje obawy były tylko zwidami z niedożywienia, bo już po pięciu minutach czułem jakbym Joycony znał od lat. No, może poza tym że u Nintendo każdy przycisk odpowiada za coś innego, niż te same przyciski na sprzętach konkurencji, jeśli gracie na kilku konsolach to czasami ciężko jest się przestawić ze sterowaniem.
Jeśli chodzi o Joycony to ponoć często zdarza się w nich coś takiego jak dryfujący analog. Poprzez jakieś pyłki i inne dziadostwo jeden analog może zacząć sam minimalnie poruszać postacią w grze, nie wiem na ile jest to dokuczliwe bo mnie to nie spotkało. Warto jednak to odnotować, bo zauważyłem że to dość częsty problem, mam nadzieję że mój Switch okaże się jakimś mega kozakiem i nic takiego mu się nie przydarzy.
Gadam o technicznych sprawach na którym się nie znam, a pomijam temat przez który przecież wszyscy kupujemy konsole – Gry. Przyznam że nie miałem okazji ograć jeszcze wielu tytułów, jednak kilka jest już za mną i na Pstryku gra się niesamowicie dobrze. Ogrywam aktualnie oczywiście Animal Crossing które skradło mi serce, jednak o tej grze więcej powiem w recenzji która zawita na kanał już niebawem. Od Pana z kanału TechOpsTV dostałem niedawno grę Layers of Fear autorstwa Bloober Team i… Jestem cholernie zaskoczony. Ogrywałem horror od naszej rodzimej ekipy wcześniej na PS4, teraz gram w to na Switchu i ta wersja naprawdę niczym nie ustępuje tej z większego konkurenta. Grafika wygląda cholernie dobrze, szczególnie kiedy gramy przenośnie, dźwięk i oświetlenie robi na mnie tak samo wielkie wrażenie, tytuł absolutnie niczym nie różni się od tego co widziałem na Playstation.
Skoro przy grach jesteśmy – Te kupując w pudełkach mamy na katridżach, podobnych w sumie do tych z Nintendo DS, ciekaw byłem przed zakupem czy faktycznie są pokryte jakimś gorzkim roztworem i… Tak, oczywiście to sprawdziłem, polizałem nośnik z grą, tak, jest to to gorzkie jak cholera. Wszystko przez to że katridże są małe, dziecko łatwo mogłoby je wpakować do japy, a że smakują jak smakują, to pewnie szybko by to wypluło.
Mieszane uczucie mam co do interfejsu konsoli. Z jednej strony fajnie że Nintendo nie sili się na to żeby zrobić ze Switcha multimedialny kombajn który zastąpi komputer, nie ma tu miliona pierdół, jest sklep, są gry, są ustawienia i… To tyle. Zaletą tego jest to, że wszystko śmiga tak jak powinno, szybko i wygodnie, nie tak jak na przykład w Xboxie One gdzie trzeba się przekopać przez masę pierdół. Z drugiej strony brakuje mi choćby jakiejś najprostszej przeglądarki, chciałbym też żeby Nintendo w końcu wprowadziło coś na kształt osiągnięć czy trofeów w grach, to niby drobnostka, ale zwyczajnie lubię je w grach zdobywać.
Warto by było także żeby ktoś zabrał się za przerobienie systemu znajomych, na Switchu jest to cholernie niewygodne, żeby kogoś zaprosić musimy wpisywać tak zwany Friend Code, wolałbym jednak klasyczne rozwiązanie w postaci nicku, jednak to jest Nintendo – Oni widocznie muszą mieć wszystko na odwrót. Miłym zaskoczeniem jest dla mnie eShop, za gry kupione w pudełkach zdobywamy złote punkty, za te możemy sobie obniżyć cenę cyfrowej gry, albo nawet całkowicie ją tymi punktami opłacić. Aktywowanie Animal Crossing sprawiło że tych ostatnich dostałem 250, co wystarczyło na Sabouteur 2 i Irony Curtain które opłaciłem właśnie punktami. Cholernie fajne rozwiązanie.
Wielkim minusem w Switchu jest dla mnie dock, to ta skrzyneczka do której aplikujemy konsolę gdy chcemy pograć na telewizorze. Ekran konsoli jest wtedy narażony na porysowanie, dock nie ma żadnych zabezpieczeń, Pstryk zresztą w tym docki kiwa się jak głupi, można to było dużo lepiej dopracować. Za każdym razem kiedy wkładam lub wyciągam konsolę z tego dziadostwa, boję się że zaraz ekran będzie cały w rysach, przez co każda taka operacja jest przeze mnie przeprowadzana z chirurgiczną precyzją.
Poza tym chyba nie znajdę już żadnej wady Switcha, przynajmniej na ten moment. Bateria trzyma długo, chociaż tutaj dużo zależy od gry, ponoć przy takiej Zeldzie, na którą teraz zbieram, jest to około 5-5,5 godziny, a w mniej wymagających grach możemy pograć nawet godzin siedem. Bateria poza tym ładuje się dosyć szybko, może być ładowana zarówno kiedy konsola leży w docku, jak i po prostu przez podpięcie jej do ładowarki którą znajdziemy w zestawie.
To by było na tyle, dwa tygodnie za mną, cała wieczność przede mną. Do tej pory naprawdę cieszę się z tego zakupu, no, ceny gier w pudełkach już mnie tak nie cieszą, bo potrafią długo trzymać się wysokiego pułapu, ale to już inna historia. Na kanale możecie zobaczyć już dwie recenzje gier ze Switcha, jedna to Hard West, genialne połączenie gry turowej i tekstowej, a także film o… No o Agony, nie będę tu się dodatkowo na tej biednej grze wyżywał.
Z całego serca polecam konsolę Nintendo, świetny sprzęt którym możecie bawić się w domu, w szkole, kitrać się z nim w pracy albo zabijać z nim nudę w podróży. Mam nadzieję że będzie mi dalej służył tak samo dobrze jak przez ostatni czas.
Czuję się osaczony przez Switcha, zewsząd spływają pochwały pod jego adresem, reklamy w TV atakują znienacka, na Twitterze mnóstwo osób się nim zachwyca. Coraz trudniej powstrzymać się przed zakupem, a tu jeszcze Towarzysz Wulgarny Gracz wystawia taką laurkę, potwierdzając przypuszczenia, że to super sprzęt. 😉 I miej tu silną wolę.
Switch musi stać w każdym domu! 😀